DagaDana to polsko-ukraiński zespół młodych ludzi, których muzyka i śpiew zdobywają coraz większą popularność w naszym kraju. Daga Gregorowicz z Poznania, Dana Vynnytska z Lwowa i Mikołaj Pospieszalski z Częstochowy, stworzyli trio, którego muzykę charakteryzuje mix jazzu, folku i elektroniki. Ich koncerty są pełne humoru. My rozmawialiśmy z zespołem tuż po koncercie, który odbył się w Braniewskim Centrum Kultury.
Mikołaj: — Zawsze jesteśmy bardziej zadowoleni niż zmęczeni. Zmęczenie odkładamy na noc, kiedy trzeba się wyspać.
Mikołaj: — Właściwie tak. Zdarza się nam zaczynać koncerty o 23.00.
Raz zagraliśmy nawet o pierwszej w nocy. To było nagranie do filmu, które skończyliśmy o 3 rano.
Dana: — Zatem dzisiejszy koncert nie był taki późny, ale za to był bardzo pozytywny. Przemiła publiczność, było wesoło i miło. Bardzo fajnie.
Daga:— Tak, to jest nasz pierwszy koncert w Braniewie i żałujemy, że nie mamy czasu, żeby zobaczyć to miasto. Miejscowi fani chcieli nas wyciągnąć na nocny spacer, ale my musimy już iść spać, bo jutro wyjeżdżamy o świcie do Poznania. Tam gramy w sobotę kolejny koncert. Jednak mamy nadzieję, że przyjedziemy tu po raz kolejny i wówczas będziemy mogli coś zobaczyć.
Mikołaj: — Tak, aczkolwiek gramy koncerty także po to, żeby się razem spotykać i kontynuować to dzieło, naszą myśl i chęć pokazywania czegoś dobrego
Dana: — Ja chciałam dodać, że planujemy już kolejną płytę i jak się uda to za parę miesięcy będziemy mieli nowy produkt. Jesteśmy z różnych miast, a nawet państw i nie możemy tracić czasu. Dlatego też każde nasze spotkanie wykorzystujemy maksymalnie, jak tylko możemy. Przed koncertem czy po koncercie to jest czas, który poświęcamy na nowe pomysły, bo dzięki Bogu dookoła nas jest dużo inspiracji i one potrzebują ujścia na zewnątrz.
Daga: — I tak i nie. Ta obecna to jest nasza pierwsza studyjna płyta.
Pierwsze takie nieoficjalne wydawnictwo to była EPka. Na płycie, którą wydaliśmy własnym sumptem było tylko pięć utworów. Wydaliśmy ten krążek, żeby zaistnieć w mediach i trafić za jego pośrednictwem do rozgłośni radiowych i do słuchaczy. To był nasz sposób na przyciągnięcie na koncerty zainteresowanej nami publiczności.
czytelnikom jak doszło do Waszego spotkania i pracy w takim
międzynarodowym składzie?
Dana: — To był rok 2005 i warsztaty "International Summer Jazz Academy" w Krakowie. Ja przyjechałam do Krakowa, bo na Ukrainie nie ma szkoły jazzowej, a ja zawsze chciałam uczyć się w takiej szkole.
Mikołaj kontynuował tradycje swojego rodu, a Daga przyjechała do Krakowa, bo była wielką fanką jednego z wykładowców. I tak spotkaliśmy się na tych warsztatach i bardzo się zaprzyjaźniliśmy. Po jakimś czasie stwierdziliśmy, że stworzymy zespół. No i tak to się zaczęło.
Daga: — To jest płyta na której nagraliśmy dwanaście utworów. Nazwa pochodzi od jednej z piosenek Kabaretu Starszych Panów, konkretnie z utworu pt. Mężczyzna seks torpeda.
Daga: — Płyta zawiera w sobie troszeczkę zabawy: jazzu, folku, elektroniki i przede wszystkim naszą trójkę czyli wszystko w maleńkim pakiecie.
Daga: — Dużym wyróżnieniem dla nas jest to że zostaliśmy zaproszeni przez zespół Raz, Dwa,Trzy do wykonania jednej z piosenek podczas gali z okazji ich dwudziestolecia, która odbyła się w gdańskiej Filharmonii pod koniec września. Zagraliśmy tam piosenkę "Jestem tylko przechodniem" w naszym dagadańskim wykonaniu. Natomiast w październiku rozpoczynamy bardzo dużą trasę koncertową. Mamy zaplanowanych 20 występów i podczas tej trasy będą rozbrzmiewały pomalutku już także nowe utwory z naszej trzeciej, nowopowstającej, długogrającej płyty.
— Na zakończenie chciałabym porozmawiać z Wami o pobycie i koncertach w Afryce. Byliście tam w tym roku w lipcu, prawda?
Daga: — Tak, byliśmy przez tydzień w Maroko i tam graliśmy koncerty podczas Festiwalu Ludzi Pustyni. Scena zbudowana na pustyni w wiosce Merzouga na Saharze, to było niesamowite przeżycie, cudowna podróż
naszego życia. Mieliśmy przede wszystkim okazję brać udział w
próbach muzyków rdzennych, pustynnych i to chyba były dla nas najpiękniejsze chwile.
Mikołaj: — Dostaliśmy zaproszenie na festiwal od polskiej Ambasady w Maroko. Okazało się, że byliśmy jedynym zespołem z Europy podczas tego festiwalu i zaczęliśmy dostawać różne inne zaproszenia.
Dana: — To było prawdziwe szaleństwo. Na jednym z naszych koncertów było 5 tys. osób i wszyscy krzyczeli, skandowali.
Dana:— Czuliśmy się wyśmienicie, tylko musieliśmy dużo pić wody, ponieważ powietrze było tam strasznie gorące i suche. Z tego powodu ciężko się też śpiewało, bo szybko zasychało w gardle, ale mimo wszystko było to niesamowite doświadczenie.
Mikołaj: — Oczywiście, zwiedziliśmy bardzo duży obszar Maroko, jeździliśmy na wielbłądach, krótko mówiąc łączyliśmy przyjemne z pożytecznym.
— W takim razie życzę większej ilości takich wyjazdów i w ogóle samych sukcesów.
— Dziękujemy bardzo i pozdrawiamy czytelników Dziennika Elbląskiego.
m.hajkowicz@dziennikelblaski
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez